Mam bardzo podobne odczucia. Też święta nie byłam, może 2 razy dostałam od rodziców po „tyłku”, ale dobrze wiedziałam, że źle robię i że tak nie powinnam. Jeżeli o mnie chodzi, to wykonali kawał świetnej roboty, sama bardzo chciałabym powielać ten wzorzec i tak cudowanie wychować dzieci. Było miejsce na tłumaczenia, na śmiechy, żale, wypłakiwanie się, zawsze było wsparcie i okazywanie miłości, wzajemny szacunek i zrozumienie. Nie chowali pod kloszem, uczyli samodzielności w życiu i radzenia sobie z problemami. A że kilka razy faktycznie porządnie nabroiłam i należała mi się konkretna reprymenda czy nawet klaps… :)
No cóż, zobaczymy jakie będzie za kilka lat pokolenie wychowywane w nowym duchu i na innych, naukowych zasadach.